poniedziałek, 19 maja 2014

one - nice home, bro

Arianne
Wywróciłam po raz kolejny oczami. Moi rodzice stali nade mną wściekli, ponieważ ponownie ich okłamałam, ale jak ich nie kłamać, skoro nic mi nie wolno? Stałam się więźniem mojego pokoju, nie ważne jak luksusowy i wielki był. Nienawidziłam siedzieć w nim w piątkowe wieczory, kiedy mogłam się bawić. O losie, czemu znów zostałam przyłapana?
- Arrianne Elizabeth Mercer, kiedy w końcu pozwolisz nam sobie zaufać? - powiedział spokojnie mój ojciec, to zadziwiające, kiedy on mógł tak po prostu stać z obłędem w oczach, wściekły na mnie, ale mówić z opanowaniem i mogę przysiąc, że widziałam łzy w oczach mojej matki. Przez kilka sekund zrobiło mi się jej żal, ale przypomniałam sobie, że kiedy błagałam ją na kolanach o wyjście z domu w sobotni wieczór, niemal płakałam z rękoma złożonymi do modlitwy, ona praktycznie wyśmiała mnie w twarz i mogę nawet powiedzieć, że sprawiło jej przyjemność to, że uziemiła mnie na weekend, który jest corocznym weekendem-imprezowym. I pierwszy raz mogłam mieć okazję do pojawienia się na niej, ponieważ wpuszczali od szesnastego roku życia, a moje urodziny w ostatnim czasie przypadały dwa-trzy dni po tym, więc wczoraj była to jedyna okazja. Oczywiście, rodzice musieli przyjść i po dłuższym zastanowieniu puścić mnie tam, ale mnie już nie było w moim pokoju.
- Odpowiesz mi, czy mam odebrać ci kartę kredytową i samochód? - warknął na mnie, już poirytowany ojciec.
- Jesteście niesprawiedliwi, macie tego świadomość? - powiedziałam, a w pewnym momencie załamał mi się głos. Nie miałam pojęcia, że mam ochotę płakać, więc przełknęłam ciężką gulę w gardle i zacisnęłam zęby, spinając się w sobie, żeby nie dać im powodu, żeby uznali mnie za słabą. Bo właśnie o to chodziło, chcieli, żebym okazała skruchę, ale nie robię tego, ponieważ przez całe życie byłam przykładnym dzieckiem i chyba mi się coś za to należy. Mam dosyć tego, że kiedy Britney i Katina bawią się ze znajomymi ja siedzę przy laptopie, oglądając jakieś filmy. Oni nawet nie wierzyli mi, że nie piję. Nienawidzę smaku alkoholu, więc nigdy nie będę go piła, tak przynajmniej sądzę. Są typem rodzica moje-dziecko-musi-być-święte-bo-co-pomyślą-inni-ludzie. Innymi słowy, dbali o reputację bardziej niż o własne dzieci. Dlatego Michael wyjechał na Bronx.
- My jesteśmy niesprawiedliwi? - zapytała mama, na którą przeniosłam wzrok. Nie płakała jeszcze, ale raz, po raz pociągnęła nosem. - A co z tobą, dziecko? Zachowujesz się jak niewychowany bachor. Nie potrafisz nawet dostosować się do naszych reguł i nie okłamywać nas! - krzyknęła.
- Takie reguły, przez które Michael  odszedł? A wiecie dlaczego? Zbierał na to od piętnastki i wczoraj skończył te cholerne osiemnaście lat i uwolnił się od was. - powiedziałam spokojnie, ponieważ miałam już totalnie gdzieś co się ze mną stanie.
- Więc, Arrianne, skoro twój brat to taki przykład dla ciebie to jedź do Bronxu, ale kiedy zajdziesz w ciążę, nie przychodź z tym do nas, dobrze, córeczko? - moja matka zwyczajnie dała mi do zrozumienia bym stąd odeszła. Czuliście sarkazm, kiedy mówiła córeczko? Mam ochotę zwyczajnie dać jej w twarz.
- Kristin! - krzyknął mój tata. Mimo, że był na mnie wściekły, wciąż nie pozwalał się tak do mnie zwracać. Byłam mu za to wdzięczna.
- Ted - moja mama posłała mu spojrzenie mówiące, to ja jestem matką, więc pozwól mi robić to w czym jestem najlepsza. No chyba nie. Wywróciłam oczami.
- Mama ma rację. Albo zastosujesz się do zasad, albo możesz jechać do Bronx - powiedział mój tata, po prostu się poddając. Świetnie. Podniosłam się zirytowana, nie czekałam na nic. Pobiegłam do pokoju i zaczęłam pakować swoje ubrania.
Tak, pojadę do Bronxu i nie obchodzi mnie, że to niebezpieczne i lekkomyślne, ale dłużej z nimi nie wytrzymam.
Schowałam ubrania, które są moimi ulubionymi, tak żeby starczyło na kilka dni. Parę wygodnych butów i czystą bieliznę. Z łazienki wzięłam swoje kosmetyki i cieszę się, że zmieściłam to wszystko do jednej torby sportowej. Ostatnie rzeczy, jak ładowarka, słuchawki i głośniki do mojego iPhone, schowałam do kieszeni po boku. Wzięłam całą odłożoną gotówkę jaką posiadałam i postanowiłam jeszcze, że w Bronx pójdę wypłacić pieniądze z mojej karty, bo byłam pewna, że moi rodzice od razu będą chcieli ją zablokować.
Wyszłam powoli z pokoju i dziękowałam za to, że mam duży dom, ponieważ nikt nie zauważy, że wyszłam. Nie w najbliższym czasie.
Poszłam do garażu i wsiadłam do mojego czarnego Ferrari. Kocham auta, to chyba moja największa miłość. Dlatego zawsze moi rodzice chcą zabrać mi samochód na pierwszym miejscu. Uwielbiałam wymknąć się w nocy i udać się na obrzeża miasta, gdzie jeździłam z wysoką prędkością, po to by nie myśleć jak chorą mam rodzinę. Każdy z nich był denerwujący na swój własny sposób. Nie licząc Michaela, z którym dogadywałam się jak z przyjacielem. Możliwe, że przez małą różnicę w wieku. Jest starszy o rok. Zanim wyjechałam z garażu, wyciągnęłam telefon, wybrałam numer mojego brata, włączyłam na głośnomówiący i rzuciłam komórkę na deskę rozdzielczą. Przekręciłam kluczyki i nacisnęłam pedał gazu, po czym wyjechałam z garażu i zamknęłam go za sobą pilotem. Po kilku sygnałach odebrał mój brat.   
- Ari? - powiedział zdziwionym głosem. Rozmawialiśmy nieco ponad dwie godziny temu, więc mógłbyć lekko zdezorientowany. Uśmiechnęłam się na dźwięk jego głosu, ponieważ tylko on mógł pomóc mi, kiedy byłam w dołku.
-Mike - powiedziałam zdrobniale i zagryzłam wnętrze policzka, kiedy dojeżdżałam do wyjazdu z naszego prywatnego i strzeżonego osiedla. Na szczęście nie było późno, więc nie musiałam nikogo wrabiać, że jadę do całodobowego marketu, bo skończyło się mleko albo, że miałam ochotę na paczkę ciastek. Takimi rzeczami zajmowała się nasza gosposia, ale zawsze w to wierzyli albo po prostu przymykali oko na to, że się wymykam, bo moi rodzice surowo zabronili wypuszczania mnie po dziewiątej trzydzieści. - Czekaj sekundę - powiedziałam do brata i otworzyłam szybę od strony pasażera i lekko podniosłam się, żeby lekko opaść na fotel obok, opierając się na łokciu.
- Panienka Mercer, gdzie się pani wybiera - Jerry, jeden z ochroniarzy uśmiechnął się miło, nachylając przy oknie.
- Postanowiłam odprężyć się i wybrać na kort tenisowy, Jerry - uśmiechnęłam się wesoło, ukrywając moją złość na rodziców. Moja druga miłość to tenis, który jest naprawdę dobry do tego, żeby się odstresować.
- Dobrze, w takim razie miłej gry i dnia - powiedział, po czym uchylił rogatkę, bym mogła wyjechać z podjazdu.
- Formalnie, siostro - głos Michaela z telefonu rozniósł się po wnętrzu samochodu, kiedy zamykałam okno.
- Cokolwiek - westchnęłam i machnęłam ręką mimo, że nie mógł tego zobaczyć. - Jesteś w stanie mi pomóc, prawda bracie? - powiedziałam i wyjechałam na główne ulice Manhattanu. Przez moment nie usłyszałam odpowiedzi, ale bardziej skupiłam się na drodze. Niestety, kiedy stanęłam w korku zaklęłam pod nosem.
- Jasne, jeśli nie chodzi o pieniądze, jestem do dyspozycji. - powiedział miłym i troskliwym głosem starszego brata. Nienawidziłam tej strony jego, kiedy przychodziłam z chłopakiem do domu, a jego czerwona lampka się zapalała, wtedy używał tego bardzo troskliwego głosu.
- Przenocuj mnie przez dwa-trzy dni - poprosiłam z nadzieją. Zamilkł, a ja wyciągnęłam jasnoróżową szminkę Chanel ze schowka i nią pomalowałam swoje malinowe usta. Kiedy samochody przede mną ruszyły, zrobiłam to samo i powoli zbliżałam się do granic Manhattanu.
- Nie mogłabyś poprosić Katiny bądź Britney. Tutaj nie jest bezpiecznie - westchnął. Zmarszczyłam brwi, on tam mieszka i wciąż żyje, więc mi też się nic nie stanie.
- Tam rodzice przyjadą po mnie, Bronx to dzielnica, do której nawet nie zbliżą się na kilometr - wyjaśniłam przejeżdżają obok ostatniej stacji metra przed wjazdem na granicę Bronxu. Tutaj wszystko zaczęło zmieniać się w brzydkie i biedne.
- Dokładnie, ty też powinnaś zostać na Manhattanie - odparł, ale kompletnie nie zwróciłam na niego uwagi. Widziałam tylko białego chłopaka bijącego przypartego do muru czarnoskórego. Zwolniłam, przykładając do ust dłoń. Murzyn miał złote zęby i długie dredy, tego który wymierzał ciosy nie widziałam, ponieważ odwrócony był do mnie tyłem.
- Nieważne, gdzie mieszkasz. Adres - powiedziałam przerażona. Pod budynkami leżeli pijani bezdomni, kilka dziewczyn świeciło ciałem z nadzieją na zarobek i jakaś grupka czarnoskórych chłopaków, konkretniej be-boye tańczyli na sklejonych kartonach do muzyki, która niekoniecznie była w moim stylu, ponieważ był to rap. Złapałam z kilkoma osobami kontakt wzrokowy i widziałam tylko pogardę w ich oczach.
- Nie, błagam. Powiedz, że to nie twoje auto widzę - powiedział, a ja rozejrzałam się i widząc go z czarnoskórą dziewczyną na jakiś schodach, zatrzymałam się i wysiadłam, sprawdzając, czy dokładnie zamknęłam auto. Podeszłam do nich powoli, bojąc się obłędu w oczach dziewczyny. Wyglądała na wściekłą. W dodatku wyglądała na taką, która lubi bójki uliczne. Miała na sobie krótki gorset, który odsłaniał jej płaski, umięśniony brzuch, czerwoną bejsbolówkę i szare, obcisłe dresy i adidasy za kostkę. Jej włosy tworzyły fryzurę przypominającą afro. Była śliczna, ale zdecydowanie nie była odpowiednia dla mojego brata. On jest... Poukładany, a ona raczej typem szalonej i niebezpiecznej dziewczyny.
- Arianne, jesteś cholernie pokręcona, dziewczyno - warknął Michael i podszedł do mnie, mocno mnie ściskając.
- To twoja dziewczyna? - zapytałam cicho, przy jego uchu.
- Nie, jesteśmy sąsiadami - wyjaśnił równie cicho.
- Też tęskniłam, bracie - powiedziałam normalnie i odsunęłam się od Mike'a.
- Arianne, to Marie, Marie to moja siostra, Arianne - przedstawił nas sobie, a Marie uśmiechnęła się, dla mnie dosyć szczerze. Chyba uspokoiło ją to, że okazałam się siostrą Michaela. Fuj, jeśli pomyślała, że na niego lecę.
- Musimy, gdzieś indziej zaparkować to auto, ponieważ moje już zostało skradzione - jego twarz spochmurniała, a ja rozszerzyłam oczy.
- Błagam, powiedz mi, że samochód, który kochałam bardziej od ciebie, wciąż jest w twoich łapach - warknęłam. - To cudo, Boże moje wspaniałe żółte Lambo, po prostu zniknęło - splunęłam.
- Ari, ono zostało skradzione. Gdybym wiedział, że coś takiego się tu dzieje, przyjechałbym metrem - westchnął. Wzdrygnęłam się na to słowo. Na peronie zawsze śmierdziało ludzkimi odchodami i było tak brudno. Ale co mnie bardziej dziwiło, to to, że stacje w Brooklynie były ładniejsze mimo, że jesteśmy bogatszą dzielnicą. Nie mogę sobie wyobrazić, jak wyglądało ono tutaj.
- Spójrz, kolejna biała! - ktoś warknął niedaleko za moimi plecami. Marie stąpnęła do przodu.
- Jeszcze słowo, Candy a poobijam ci tą sztuczną twarz - powiedziała zimnym głosem, którego się przeraziłam. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam Murzynkę z farbowanymi na blond włosami i obok niej jakiegoś chłopaka, który był ciemniejszy od niej.
- Teraz zadajesz się z bogatymi białasami, Maria? - powiedział chłopak, uśmiechając się chytrze, a jego towarzyszka zaszydziła z niej w innym języku.
- Marie - splunęła niemal jadem. Spojrzałam na Michaela, rozumiejąc o co mu chodzi. Posłał mi wymowne spojrzenie typu a nie mówiłem. Zauważyłam ruch obok mnie, a po chwili damski wrzask. Marie ciągnęła za włosy tą Murzynkę, która miała na imię chyba Candy, czy jakkolwiek inaczej. Po chwili wylądowały na ziemi, bijąc się. Marie usiadła na tej drugiej okrakiem i zaczęła uderzać ją po twarzy pięściami. Boże, dlaczego to musi się dziać kiedy ja tu jestem?
Michael podszedł i oderwał Marie od drugiej dziewczyny, a tamten chłopak pociągnął ją dalej, żeby obydwie były jak najdalej od siebie. Byłam przerażona, że sama chciałam się tu znaleźć. Nie sądziłam, że nie będę tutaj aż tak bardzo pasować, ale nie zamierzałam odejść z podkulonym ogonem tylko dlatego, że przeraziło mnie kilka bójek na tej ulicy. Rozejrzałam się i jedyne na co zwróciłam uwagę to wysoki chłopak, z włosami w nieładzie, cały we krwi. Ale najważniejsze było to, że jest biały. Kiedy się zastanowiłam bardziej, zrozumiałam, że to chłopak, który bił czarnoskórego ze złotymi zębami. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, był zniewalający. Nie obchodziło mnie, że jest cały brudny od krwi, prawdopodobnie nie swojej. Wciąż pozostawał cudowny, ponieważ był cholernie seksowny. Mogłabym rzucić się na niego w jednej sekundzie.
Kiedy spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały na jego usta wtargnął nikczemny uśmieszek, a ja wciągnęłam powietrze, ponieważ zauważył mnie. Ta chwila szybko minęła, bo po prostu spojrzał przed siebie i przywitał się z kolejnym czarnoskórym. Spojrzałam na mojego brata i Marie.
- Więc, mogę na kilka dni u ciebie zostać? - zapytałam z nadzieją, ponieważ chciałam uwolnić się od rodziców na kilka dni. Oh, przestań, chcesz poznać tego chłopaka. Wewnętrzna suka parsknęła na mnie, zadowolona z siebie. Odgarnęłam to od siebie i dalej czekałam na reakcję Michaela, jak ja nienawidzę jego pełnego imienia.
- Skoro już się tu znalazłaś, to zapraszam - wykonał gest ręką, zapraszając mnie do środka - ale daj mi kluczyki, zaparkuje to cacko w środku, na podwórzu, może nie ukradną go jak mojego - westchnął. Skinęłam głową, wyciągnęłam torbę, wcześniej otwierając drzwi i podałam mu kluczyki od Ferrari. - Marie zaprowadzisz ją? - zapytał po chwili a ta przytaknęła, więc wręczył jej pęk kluczy. Najpierw otworzyła drzwi klatki, po czym weszłyśmy do środka. Smród moczu dostał się do moich nozdrzy, a ja wzdrygnęłam się, porównując to do stacji metra, które nie pachniały ani lepiej, ani gorzej. Westchnęłam kręcąc głową i poprawiłam spadający mi bagaż. Szłam za Marie, ponieważ nie mieli tu windy.
- Właściwie, to na jakim piętrze mieszka? - zapytałam z czystej ciekawości, a Marie nie odwróciła się do mnie.
- Dziewiąte - odparła, a ja przytaknęłam, wiedząc, że moje nogi w tych botkach za chwilę odpadną, ale szłam w zaparte. W końcu Marie otworzyła jedne z drzwi i podała mi klucze. Wpuściła mnie.
- Wiem, że tak jakby tu nie mieszkam - odezwałam się niezręcznie, a ona na mnie spoglądnęła - Ale może wejdziesz? - zaproponowałam z uśmiechem. Ona westchnęła i pokręciła głową w niezgodzie.
- To nie tak, że jestem blisko z twoim bratem, ja po prostu jestem jedyną, która przyjęła go bez obelgi "biały w naszej dzielnicy". Ja wiem o co tak naprawdę im chodzi. Zazwyczaj Latynosi i Afroamerykanie są w gorszej sytuacji, a kiedy pojawia się tu bogacz, to po prostu samo się to ciśnie na język - powiedziała - Poza tym, mam coś do zrobienia na mieście - powiedziała.
Co można robić tutaj, oprócz bicia się, zakpiłam w myślach i przytaknęłam głową. Dołączył do nas mój brat, a Marie pożegnała się z nim skinieniem głowy i zbiegła po schodach. Michael wszedł do środka zaraz za mną.
- Ładny dom, bracie - zażartowałam.
- To było najtańsze w całym Nowym Jorku, bez przesady. Da się mieszkać. Czasem słychać rożne odgłosy z ulicy albo zza ściany, ale jest w porządku - wzruszył ramionami, ale widziałam w jego oczach, że to sprawia, że jest smutny, bo na pewno tęskni za luksusowymi rzeczami, jak łazienka wielkości jego salonu, czy nawet pokój gier w naszej willi.
- Ej, podoba mi się tu. To tak jak wygląda na filmach - uśmiechnęłam się i weszłam w głąb. Mimo, że od ścian odchodził tynk, ukazując wyżartą cegłę, w powietrzu unosił się zapach wilgoci i moczu z korytarza, to było całkiem przytulnie. Nie najlepsze miejsce na własne pierwsze mieszkanie mojego brata, ale szło się przyzwyczaić. Michael skinął głową i wyprzedził mnie, po czym otworzył jedne z drzwi. Ukazał się malutki, skromny pokój, gdzie było nowe łóżko i kilka starych mebli, jak komoda i szafa. Mój brat podrapał się po karku i lekko się uśmiechnął.
- Witaj w domu! - powiedział pół-żartem, pół-serio. Przewróciłam oczami i odwróciłam się przodem do niego. Mocno go przytuliłam i uśmiechnęłam się do niego.
- Doceniam to, że przyjąłeś mnie tutaj - mrugnęłam do niego - A teraz pozwól przyzwyczaić mi się do tego pokoju - zaśmiałam się i wkroczyłam do środka. Michael po chwili zniknął i mogłam usłyszeć jak stawia czajnik na gazie. Usiadłam na jednoosobowym łóżko i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ten pokój był ładniejszy od małego przejścia między pokojami a łazienką, zapewne. Jego ściany miały odcień łososiowy, ale wpadał w biel, więc na pierwszy rzut oka wyglądał na biały, jak w szpitalu. Oświetlało je słońce wpadające do środka przez duże okno, zachodziło już więc panował lekki półmrok. Było tu pusto, więc z pokoju nikt nie korzystał na to wygląda. Rzuciłam torbę pod ścianę przy łóżku i wyszłam z pokoju, chcąc skorzystać z łazienki. 
- Mike, gdzie łazienka? - zawołałam i usłyszałam gwizd czajnika. 
- Pierwsze drzwi po lewej od twojego pokoju - odparł, wychylając się zza framugi wejścia, zapewne do kuchni. - Chcesz herbaty? - zaproponował, ale pokręciłam głową lekko się uśmiechając. Weszłam do łazienki, tak jak pokierował mnie Michael. Pomieszczenie nie było duże, umywalka, prysznic i toaleta. Nic specjalnego. Podeszłam do lustra wiszącego na ścianie. Moja twarz była bez makijażu, ale wciąż nie wyglądałam najgorzej. Jedynie na ustach znajdowała się szminka, która trochę odciągała wzrok od mojej zmęczonej twarzy po wczorajszej imprezie. Związałam włosy w wysokiego kucyka i przemyłam twarz zimną wodą. Poczułam się trochę lepiej. Wytarłam ją w ręcznik wiszący obok, po czym wyszłam z łazienki i udałam się tam, gdzie przed chwilą urzędował mój brat. I wciąż tam był, ale siedział z telefonem przy twarzy, popijając herbatę. Na zewnątrz zrobiło się już dość ciemno, a ja chciałam iść pobiegać, tak jak robiłam to codziennie, ale szczerze mówiąc, bałam się, że coś mi się stanie. 
- Marie, może wpadniesz na kolację, poznasz się z Arienne - mój brat powiedział do komórki i wiedziałam, że rozmawia ze swoją sąsiadką. - To przyjdź z nim - dodał zachęcająco po chwili. Pokręciłam głową na to, jak zdesperowany był. Przetarł dłonią twarz, a ja parsknęłam śmiechem, przez co rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. Rozejrzałam się po kuchni, a mój wzrok padł na lodówkę, więc od razu podeszłam tam. Wyciągnęłam sok pomarańczowy i postawiłam go na blacie. - Świetnie, w takim razie czekam - powiedział zadowolony. Spojrzałam na niego, w momencie, kiedy posłał mi spojrzenie, które wręcz błagało o pomoc. Skinęłam głową, będąc bezradna. Sięgnęłam z lodówki jeszcze pomidory i ogórka, razem z sałatą. Zdziwiłam się, że Michael ma to w lodówce. Wzięłam również bekon i jajka, postanowiłam zrobić jajecznice. Nie zrozumcie tego, że nie umiem gotować. Umiem, ale to co jest w tej lodówce nadaje się tylko na to. 
-*-
- Cześć, Marie - usłyszałam przy drzwiach, kiedy mój brat witał 'gości'. - Michael - dodał. 
- Derek - ktoś odparł i usłyszałam, jakby klaśnięcie, więc chyba podali sobie dłonie. Starałam się szybko wyrobić z nakładaniem jedzenia na talerze, po czym pobiegłam do pokoju zmienić koszulę, którą ubrudziłam pomidorem. Nie wiem jak, ale niestety tak zrobiłam. Założyłam burgundowy sweterek i szybko wróciłam do kuchni, gdzie siedzieli. Kuchnia to zdecydowanie największe pomieszczenie w tym mieszkaniu. Spojrzałam na Marie i chłopaka obok niej, również czarnoskórego. 
- Am, jestem Arianne - uśmiechnęłam się, podając dłoń chłopakowi. 
- Derek - odparł równie miło, miał aurę badboya. Na jego przedramionach, które jedyne były odkryte, ponieważ miał bejsbolówkę, a jej rękawy podciągnął do łokci, widniały tatuaże, na jednym sięgał aż do zewnętrznej części dłoni. Oprócz tego miał zafarbowane na platynowy blond włosy, a na jego lewym uchu był kolczyk. Szyję również miał w tatuażach. Jeśli powiedziałbyś mi wczoraj, że są tu tak seksowni kolesie, wyśmiałabym cię. Moi rodzice wpajali mi, że ta dzielnica jest biedna, a ludzie chodzą w podartych i brudnych ubraniach, a w dodatku cuchną potem i rozkładem. 
Kiedy zaczęliśmy jeść, patrzyłam na brata, który wlepiał wzrok w Marie. Widziałam, że się krępuje, czując jego spojrzenie na sobie. Zmrużyłam oczy, myśląc nad tym, co zrobić, żeby nie czuła niezręcznie. Postanowiłam zacząć rozmowę, ponieważ nikt się do tego nie palił. 
- Więc - żachnęłam - Jesteście rodzeństwem, tak? - zapytałam, szukając w nich podobieństw, ale tylko jedno zauważyłam. Oczy, były identyczne. Mocno brązowe, w odcieniu gorzkiej czekolady. 
- Tak, właściwie to przybranym. Mam innego ojca - westchnęła Marie - ale od dwóch lat mieszkamy sami - wzruszyła ramionami. 
- Nasi rodzice zostali w Brazyli, tam gdzie się urodziliśmy - powiedział Derek - Jedynie mój ojciec gdzieś się tutaj kręci. Czasami mam ochotę zabić go, kiedy przychodzi po pieniądze. Jakbyśmy my mieli go jak lodu - warknął, odsuwając od siebie talerz. Zastanawia mnie to, że tak po prostu mówią nam o tym, skoro znamy się od godziny, z Marie od może dwóch. To chyba musi być trudny temat, znaczy, nie dość, że nie mieszka się z rodziną to, własny ojciec przychodzi po tylko i wyłącznie pieniądze. Skinęłam głową w zrozumieniu, przełykając ślinę. Byli mili, jak dla białych, jak to lubili na nas wołać. Podobało mi się to, że nie mają z tym problemu, zapewne jako jedni z niewielu. 
- Właściwie, to dlaczego nie jesteście przeciwko nam, jako białym? Nienawidzicie nas w końcu - mruknęłam cicho, nie chcąc wyprowadzić ich z równowagi. Marie uśmiechnęła się patrząc na swojego brata. 
- Mamy dwoje przyjaciół o waszym kolorze skóry, no i wy też to ludzie - Marie była strasznie miłą osobą, jak na dziewczynę, która rzuca się na jakąś łaskę na ulicy. Derek był mi znajomy, ale nie wiem skąd. Prawdopodobnie widziałam go, kiedy tutaj jechałam, czy coś. 
- Idziesz ze mną jutro, zobaczyć jak Derek i inni grają w kosza? - zaproponowała mi, a ja skinęłam głową w zgodzie. Nie chciałam tutaj siedzieć. Nie po to uciekłam od rodziców na kilka dni, by zmarnować je. Spojrzałam na Michaela, który skinął głową. Właściwie nie miałam powodów by go pytać, ale Bronx jest niebezpieczny, a jeśli ufa Marie, ja ufam jej. 
- Ja i tak nie mogę, idę do pracy - odezwał się, a ja zmarszczyłam brwi. Był tutaj dopiero kilka dni i już znalazł pracę. Wow. 
- Właściwie.. Jest tutaj jakiś bankomat? Chciałabym wypłacić trochę pieniędzy, zważywszy na to, że nasi rodzice, kiedy dowiedzą się, gdzie poszłam zablokują mi wszystkie środki - westchnęłam, a Marie skinęła głową.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Ari. Jest późno coś może ci się stać - westchnął Michael, a ja przytaknęłam głową, ponieważ miał rację.
- No dobrze - wypuściłam powietrze, nie będę mogła pozwolić sobie na to, by trzymać pieniądze przy sobie, ale miałam też gotówkę w torbie, więc powinno mi to wystarczyć.
- Ja muszę i tak coś zrobić, więc chodź ze mną, najwyżej poznasz kilku moich znajomych - Derek uśmiechnął się miło, a ja przeniosłam wzrok na Michaela, a on pokręcił głową przecząco. Właściwie, też bym mu nie ufała.
- Może jutro, teraz jestem zmęczona - udałam ziewnięcie - A rodzice i tak pewnie myślą, że zamknęłam się w pokoju i nie będę się do nich odzywać - wzruszyłam ramionami.
Skończyliśmy jedzenie i pożegnaliśmy się, a ja udałam się do pokoju, po prowizoryczną piżamę i poszłam do łazienki odświeżyć się i położyć, by przygotować się na jutrzejszy dzień. Pierwszy raz w życiu opuszczę szkołę.
~
Pierwszy rozdział za nami. Wiem, że dzieje się niewiele i przepraszam, że musiałyście przebrnąć przez tak dużą ilość tekstu! Musiałam jednak jakoś zacząć tego bloga, a nie chcę żeby poznawali się w pierwszym rozdziale i od razu było między nimi gorąco. Na razie jednak poznaliście Michaela, Marie, a nawet Dereka, jednego z ważniejszych bohaterów. 
W następnym rozdziale pojawi się trochę Justin i jego życia, ale wciąż nie spotka się z Arianne. Bardzo staram się, by historia nie była przewidywalna, staram się wymyślić coś innego, mimo że B.R.O.N.X mnie do tego natchnął, to nie chcę by było to identyczne, kubek w kubek. Więc mam nadzieję, że będzie wam się podobać.
Proszę gorąco o komentarze, wiem, że pierwszy rozdział jest naprawdę nudny, nawet dla mnie, ale zostańcie przynajmniej do 3, a wtedy oni się poznają i będzie trochę ich momentów.
Zapisujcie się w zakładce informowani i do następnego rozdziału! <3
Mam nadzieję, że nie ma błędów :)

6 komentarzy:

  1. Naprawdę świetny jak dla mnie :) Chciałabym już poznać Justina ♥ Ale ona ma rodziców ... brak słów :( I jeszcze ten Jerry hahah Intryguje mnie Marie ....Sttasznie długi rozdział więc za to kciuk w górę :) Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. najważniejsze, żeby to opowiadanie sprawiało ci radość <3
    możesz powiedzieć jaka piosenka jest używa w trailer'u?

    OdpowiedzUsuń
  3. ŁOMATKO, to jest cudowne. Dawno nie czytałam takiego bloga, który zachwyciłby mnie pierwszym rozdziałem. Cudeńko, tylko tyle potrafi powiedzieć. Kocham to normalnie **_**
    Kiedy można oczekiwać kolejnego rozdziałuu? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku świetny:) dfghgfdf @ayemybizzle

    OdpowiedzUsuń