Arianne
Wróciłam do domu kompletnie skołowana, po tym jak Derek i Marie odprowadzili mnie pod drzwi. Wymieniłam się z nimi numerami, tak na wszelki wypadek i przekroczyłam próg mieszkania Michaela, po czym upewniłam się, że zamknęłam wszystkie zamki. Nigdy więcej
nie wezmę skręta do ust. Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę, a w
dodatku głowa mi zaraz pęknie. Weszłam do pokoju i podeszłam do okna, by
otworzyć je na oścież, jednak coś innego przykuło moją uwagę. Moje
ferrari, które stało zaparkowane pod wejściem do bloku. Złapałam od razu
kluczyki i mimo rozwalającego mi czaszkę bólu i kompletnej ciemności na
ulicy, zbiegłam po schodach w dół i wyszłam na zewnątrz. Wokół było
pusto, przez co się lekko przeraziłam. Jednak nacisnęłam przycisk na
pilocie, a auto wydało znany mi dźwięk. Zanim zdążyłam wsiąść do środka,
ktoś przyparł mnie do muru z siłą, jakiej nigdy w życiu nie czułam.
Tęczówki w kolorze jasnego brązu wpatrywały się we mnie z determinacją.
Bogu dzięki, że to Justin. Nie, właściwie zaczynam się go bać, bo
przypomniało mi się co zrobił z chłopakiem ze złotymi zębami. I jak
widziałam krew na jego ubraniach i rękach. Zanim zdążyłam sobie
uświadomić, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Przestraszyłam się
tak bardzo, pierwszy raz w życiu.
- Spójrz - warknął - Jesteś mi potrzebna - powiedział, a ja uciekałam wzrokiem od jego oczu, które tryskały nienawiścią.
-
Mógłbyś m-mnie postawić? - starałam się powiedzieć normalnie, ale mój
głos załamał się i brakło mi tchu. Jego dłoń była mocno zaciśnięta na
mojej szyi i trzymała mnie przypartą do muru. Powoli opuścił mnie na
ziemię, ale ręce umieścił po obu stronach mojej głowy. Złapałam się za
szyję, wciąż czując jego parzący dotyk. - O co chodzi? - zapytałam,
lekko przestraszona. Mógł chcieć wszystkiego. Od pieniędzy do seksu.
Bałam się tego, co wypłynie z jego ust.
- Potrzebuję pieniędzy.
Uwierz, nie na utrzymanie. Potrafię sobie poradzić, ale tu chodzi o
Jackie i ten... - westchnął zakłopotany. To było proste zauważyć, że
nawet jeśli wszyscy mówili o nim, że ją wykorzystuje, to zależy mu na
niej bardzo mocno. I nie obchodziło mnie to, że powie, że jest inaczej.
To widać po jego twarzy i po tym jak troszczy się o nią. Pod tym
względem był inny niż jego otoczka złego chłopca.
- Co się stało
Jackie? - zapytałam, kiedy mój umysł przyswoił sobie co powiedział.
Wiem, że znam ją jedno popołudnie i wiem, że nie powinnam się martwić
osobą, która ma powiązanie z kryminalizmem, ale wydawała się być
naprawdę miłą i niezależną dziewczyną, która naprawdę walczy o swoje.
Poza tym, była dla mnie bardzo sympatyczna i polubiłam Sylvestra. A
pieniądze dla mnie nie grają roli.
- Jest... Em, chora.
Potrzebuję dwanaście tysięcy, by zapłacić za jej leczenie, nie chcę jej
stracić - powiedział w sfrustrowaniu. Przewróciłam oczami.
- Zależy ci na niej - powiedziałam, zakładając ręce na piersiach. Spojrzał na mnie wymownie.
- Nie po prostu... Jest dla mnie osobą, o którą się troszczę - powiedział, ale czy to nie znaczy to samo.
-
Czyli zależy ci na niej. I tak, zapłacę za jej leczenie, bo jest
wartościową osobą - wzruszyłam ramionami. - Nie musiałeś używać
przemocy, jestem osobą, która lubi pomagać i to jest dla mnie czysta
przyjemność. Wracam jutro rano na Manhattan. Przyjadę po południu z
pieniędzmi. Ah, i czy moje ferrari wróci do mnie? - zapytałam, ale on
stał zbyt zdumiony, żeby mi odpowiedzieć.
- Czekaj, ty tak po
prostu za to zapłacisz? - zapytał w niedowierzaniu. Wzruszyłam ramionami
i kiwnęłam głową. - Ale dlaczego? - dodał.
- Ponieważ zostałam wychowana na osobę, która troszczy się o osoby, którym nie powiodło się tak jak naszej rodzinie - odparłam.
- Wow, dzięki - powiedział, a ja skinęłam głową.
-
Przyjemność po mojej stronie, Justin. Na przyszłość. Pytaj po prostu. -
powiedziałam, zerkając na swoje auto. - Mogę je z powrotem, czy masz
zamiar znów je ukraść? - zapytałam, trochę zdenerwowana za to co zrobił.
Rozumiem, że takie auto w tym miejscu zwraca uwagę, ale nie robi się
takich rzeczy.
- Za to, że pomagasz bezinteresownie mojej
przyjaciółce. Droga wolna - odsunął się, a ja skinęłam w podzięce. - Ale nie obiecuję, że ono znów może zniknąć - powiedział, posyłając mi uśmiech. Wywróciłam oczami, bo naprawdę zaczynał mnie irytować.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona, więc wrócę do mieszkania - powiedziałam i ruszyłam do wejścia, nie zapominając zablokować samochód. Spojrzałam na niego ostatni raz, kiedy zamykałam drzwi klatki.
- Dobranoc, Arienne - powiedział, a ja nie mogłam się oprzeć i lekko się uśmiechnęłam.
- Branoc - odparłam i zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam po schodach na dziewiąte piętro i od razu ukryłam się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku, myśląc o tym, że poznałam chłopaka, który jest niebezpieczny, ale naprawdę go lubię.
~*~
Następnego dnia wyszłam z domu Michaela o szóstej, by zdążyć przygotować się w swoim pokoju, na Manhattanie. Założyłam rzeczy z wczorajszego dnia, to była męczarnia, że ktoś zobaczy mnie w tych samych ciuchach, ale nie miałam wyjścia skoro było dość słonecznie, a spodnie, które miałam były tymi, w których najmniej byłoby mi gorąco. Wsiadłam szybko do ferrari i odjechałam spod kamienicy mojego brata. Mój telefon zaświecił, ukazując zdjęcie Katiny. Odebrałam i włączyłam na głośnomówiący.
- Ari, skarbie! Będę po ciebie około siódmej trzydzieści, w porządku? - zapytała wesoło. Uśmiechnęłam się na dźwięk jej głosu i spojrzałam na deskę rozdzielczą. Wskazywała dokładnie trzy minuty po szóstej.
- Jasne, Kat, właśnie jadę do domu, mam nadzieję, że nie spotkam tam moich rodziców - westchnęłam i wyjechałam z Bronxu. Katina zaśmiała się do słuchawki i mogłam słyszeć, że również ma włączony głośnik, ponieważ odezwał się jej młodszy brat.
- Spadaj stąd, gnoju! - warknęła do Eddiego. Malec jest wspaniały, ale naprawdę irytujący. Zaśmiałam się, kiedy jechałam głównymi ulicami Manhattanu i odetchnęłam, widząc coś naprawdę znajomego. Tęskniłam za tym, nawet jeśli nie było mnie tu jedynie dzień. - Przepraszam - odezwała się po chwili. - Twoi rodzice kontaktowali się z moimi i pytali, czy ciebie tu nie ma. Myślę, że nawet jeśli się z nimi pokłóciłaś, to i tak się o ciebie martwią - powiedziała, a ja skinęłam głową, bo dobrze o tym wiedziałam.
- Wiem, Kat, ale to właśnie ich zachowanie doprowadziło do tego, że uciekłam. Czepiają się najmniejszych rzeczy, które zrobię nie tak - westchnęłam i zatrzymałam samochód na podjeździe mojej willi.
Dziś nie było Jerrego, tylko jakiś starszy gość, który był jeszcze na nocnej zmianie. Weszłam do domu i pobiegłam do pokoju, gdzie wzięłam prysznic, umyłam zęby zapasową szczoteczką, ponieważ torbę i wszystkie rzeczy zostały w mieszkaniu Mike'a. Umalowałam się i wyszłam do pokoju. Wybrałam białą koszulę i krótkie, dżinsowe szorty, a na stopy założyłam moje wierne białe conversy. Wymieniłam obudowę mojego iPhone'a i wzięłam czarne okulary i torebkę w tym samym kolorze, gdzie wrzuciłam telefon, słuchawki, a także parę potrzebnych książek i materiał na egzamin z języka angielskiego. W momencie, w którym spojrzałam na zegarek, rozniósł się klakson. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Katinę w swoim białym audi.
- Zaczekaj jeszcze chwilę, w porządku? - zawołałam, a on skinęła głową. Zostawiłam uchylone okno i wybiegłam z rzeczami z pokoju. Kiedy chciałam wkraść się do sypialni moich rodziców, wpadłam na mamę, która obrzuciła mnie lekceważącym spojrzeniem. Spuściłam wzrok.
- Czego chciałaś z naszego pokoju, dziecko? I czemu nie wiem, że jesteś w domu? - zapytała wściekła. Zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście chciałam okraść moich rodziców, żeby dać pieniądze komuś kogo ledwie znam. Jednak chciałam pomóc, więc czułam się trochę mniej źle.
- Cóż, chciałam ci właśnie powiedzieć, że jestem w domu i wychodzę do szkoły - wzruszyłam ramionami, łapiąc dobre kłamstwo.
- Oh, w takim razie, pogadamy o twojej karze, gdy wrócisz - powiedziała, a ja skinęłam głową, czując, że wszystko we mnie wrze. Nie miałam skąd wziąć pieniędzy. Ruszyłam w dół schodów, ale odwróciłam się do matki.
- Mamo, mogę cię o coś prosić? - zapytałam, błagając by się zgodziła. Odwróciła się w moją stronę.
- O co dokładnie?
- Cóż, moja... uh, znajoma jest chora i potrzebuje pieniędzy na leczenie, ale jest dość biedna i chciałabym pomóc - westchnęłam. Mama spojrzała na mnie mrużąc oczy.
- Oczywiście, jeśli zapłacisz za to sama - powiedziała, a ja wytrzeszczyłam oczy. Wściekłam się na nią, bo, jakim kurwa prawem. To były cele potrzebujące i okey, trochę skłamałam. Zostałam wychowana na sknerę, ale nie potrafiłam odmówić Justinowi.
- Ale nie mam tyle pieniędzy - westchnęłam.
- Przykro mi - wzruszyła ramionami i weszła do swojej sypialni. Zanim zeszłam na dół kopnęłam w ścianę i nie obchodziło mnie, że mnie to boli, czy, że ją ubrudziłam. Byłam zwyczajnie poirytowana i nawet nie próbowałabym u ojca, który nawet nie ma czasu ze mną porozmawiać, dopiero co pomagać innym. Wyszłam wściekła z domu i wsiadłam do samochodu Katiny. Miała na sobie baseballówkę naszej szkolnej drużyny koszykarskiej, top w kwiecisty wzór i spodnie z wysokim stanem, oraz czarne buty na obcasie. Na zewnątrz było słonecznie, a on ubrała się dosyć ciepło.
- Kat, nie jest ci za ciepło? - zapytałam, a ona pokręciła głową.
- Później ma zrobić się zimno - wzruszyła ramionami.
Pokręciłam głową, bo nie było to teraz ważne, nie miałam skąd wziąć pieprzonych pieniędzy, miałam może nędzne trzy tysiące na karcie i żałowałam, że wydałam ostatnio tak dużo na zakupach. Nie śmiałam nawet zapytać o pieniądze Katiny, ponieważ to ja coś obiecałam. Pomyślałam, że będę miała szansę zabrać je jednego dnia i po prostu zawieźć Justinowi, ale najprawdopodobniej dostanę dziś szlaban za ucieczkę. Tak właściwie to byłam u Mike'a, więc to nie było nic złego, póki naprawdę u niego byłam.
- Właściwie to czemu jesteś zirytowana? - zapytała, a ja zorientowałam się, że wyjeżdżamy z mojego osiedla. Zamrugałam kilka razy, zastanawiając się co ma na myśli, ale szybko sie zreflektowałam, ponieważ rzeczywiście byłam poirytowana i wściekła.
- Cóż, wiesz, że byłam na Bronxie. Jeden chłopak... - zagryzłam wargę, myśląc o Justinie - Poprosił mnie, żebym zapłaciła dwanaście tysięcy za operację jego przyjaciółki. Ja zgodziłam się, nieświadoma, że moi rodzice serio nie będą chcieli zapłacić, a ja obiecałam i teraz nie wiem jak zdobyć te pieniądze - wzruszyłam ramionami. Katina siedziała przez moment, nie odzywając się.
- Oh, tak po prostu dasz mu pieniądze, nie znając go i rzeczywiście myślisz, że wyda je na rzekomą przyjaciółkę - spojrzała na mnie przelotnie i zatrzymała się pod Starbucksem. Wywróciłam na nią oczami, kiedy wysiadałyśmy. Wzięłam moją torebkę i weszłam z nią do kawiarni, ustawiając się w kolejce.
- Właściwie to planowałam to zrobić, ale będę musiała uprzejmie mu odmówić, ponieważ nie zdobędę ich w tak krótkim czasie - westchnęłam i przesunęłyśmy się w kolejce. Napotkałam wzrokiem Britney, siedzącą z dwoma dziwkami w mojej szkole, Cassie i Kat. Kiedy na mnie spojrzały, Brit bezczelnie się uśmiechnęła i ruszyła w naszą stronę.
- Dziwka na horyzoncie - bąknęła obok mnie Kat, tak, żeby ona to usłyszała i podeszła do kasy, po czym zamówiła standardowo nasze kawy. Po czym uprzejmie odwróciła się do mnie, w momencie, kiedy przede mną stanęła Britney. Katina oparła się o ladę, z błahym uśmiechem na ustach, kiedy moje serce zabiło szybciej. Wiedziałam, że zaraz zacznie temat Bronxu.
- Więc, masz już STD*, bo szybko staniesz się dziwką w takim miejscu, jak Bronx - powiedziała to tak głośno, żeby kilka osób mogło odwrócić się i spojrzeć na mnie, kiedy z jej ust wyszła nazwa zapyziałej dzielnicy. Wywróciłam oczami i lekko zerknęłam na dwie dziwki za nią.
- Oh, tak właściwie, to prędzej złapiesz jakieś weneryki, niż ja... - powiedziałam ironicznie. Katina odwróciła się, by odebrać zamówienia i zapłacić.
- Ponieważ..? - zapytała nieświadoma tego co mam na myśli, Britney, a ja uśmiechnęłam się głupkowato.
- Ponieważ to nie ja obciągam wszystkim, nawet nauczycielom, nie myśl, że nie wiem, suko - splunęłam jej w twarz i wyszłam z kawiarni za Katiną. Trzymała w dłoni moją kawę i ja nawet nie mogłam oddać jej za nią pieniędzy.
- Nienawidzę, że jedna z tych dziwek ma moje imię - warknęła i wsiadła do samochodu. Zaśmiałam się, kiedy odkładałam torbę, której rzeczywiście nie musiałam brać ze sobą. Upiłam łyk mojej cynamonowej mochy, po czym wstawiłam ją na miejsce na kubek.
- Cóż, ciesz się, że to tylko zdrobnienie - mrugnęłam do niej i zapięłam pasy, czego nie zrobiłam gdy wyjeżdżała z mojego osiedla. Posłała mi groźne spojrzenie, a ja wyciągnęłam materiał na egzamin.
- Nie wiem, czy jesteś świadoma, ale jedziemy do szkoły jedynie na jakieś dwie godziny, ponieważ po egzaminie jesteśmy wolni - powiedziała, odjeżdżając spod Starbucksa, a ja zagryzłam wargę. To znaczy, że mam czas pojechać na Bronx i osobiście pogadać z Justinem. Zamrugałam kilka razy, uświadamiając sobie, że ja naprawdę dużo o nim myślę. Westchnęłam.
- Chcesz pojechać ze mną na Bronx? - zapytałam nieświadoma tego co mówię. Kat spojrzała na mnie przez moment.
- Serio? Tak, chcę - westchnęła. Zdziwiłam się tym wesołym tonem, ale jeśli to jest to czego ona chce, to nie będę pytać, ponieważ myślałam, że będzie raczej przerażona i wybije mi to z głowy.
- W porządku, pojedźmy tam od razu po szkole, nie chcę wracać do domu - odparłam i spojrzałam na wszystko co było potrzebne na ten cały egzamin. Było tego nieskończenie wiele i dzięki ci Boże, że w miarę opanowałam to przed wyjazdem na Bronx, ponieważ od tamtego czasu nawet do tego nie zajrzałam. Nie miałam nawet szansy.
- Cóż, mogę zaproponować jedynie, że wpadniesz do mnie i ubierzesz się cieplej, bo naprawdę ma się ochłodzić - powiedziała, zatrzymując się na parkingu szkolnym. Wzruszyłam ramionami, zgadzając się i wysiadłam z auta, nie fatygując się by zabrać torbę, czy telefon. Weszłyśmy do szkoły i udałyśmy się do sali, w której odbyć miał się dzisiejszy egzamin.
~*~
Po egzaminie, tak jak mówiła Katina, zostaliśmy wypuszczeni do domu. Byłam podekscytowana, ponieważ były to ostatnie tygodnie szkoły i nadchodziły wakacje. Wsiadłam do jej samochodu, a ona odjechała w stronę swojej willi. Okej, to jest dziwne, że moi znajomi są tak bogaci jak ja, ale chodzę do szkoły prywatnej, innych ludzi jest trudno znaleźć.
Pokręciłam głową, bo nie było to teraz ważne, nie miałam skąd wziąć pieprzonych pieniędzy, miałam może nędzne trzy tysiące na karcie i żałowałam, że wydałam ostatnio tak dużo na zakupach. Nie śmiałam nawet zapytać o pieniądze Katiny, ponieważ to ja coś obiecałam. Pomyślałam, że będę miała szansę zabrać je jednego dnia i po prostu zawieźć Justinowi, ale najprawdopodobniej dostanę dziś szlaban za ucieczkę. Tak właściwie to byłam u Mike'a, więc to nie było nic złego, póki naprawdę u niego byłam.
- Właściwie to czemu jesteś zirytowana? - zapytała, a ja zorientowałam się, że wyjeżdżamy z mojego osiedla. Zamrugałam kilka razy, zastanawiając się co ma na myśli, ale szybko sie zreflektowałam, ponieważ rzeczywiście byłam poirytowana i wściekła.
- Cóż, wiesz, że byłam na Bronxie. Jeden chłopak... - zagryzłam wargę, myśląc o Justinie - Poprosił mnie, żebym zapłaciła dwanaście tysięcy za operację jego przyjaciółki. Ja zgodziłam się, nieświadoma, że moi rodzice serio nie będą chcieli zapłacić, a ja obiecałam i teraz nie wiem jak zdobyć te pieniądze - wzruszyłam ramionami. Katina siedziała przez moment, nie odzywając się.
- Oh, tak po prostu dasz mu pieniądze, nie znając go i rzeczywiście myślisz, że wyda je na rzekomą przyjaciółkę - spojrzała na mnie przelotnie i zatrzymała się pod Starbucksem. Wywróciłam na nią oczami, kiedy wysiadałyśmy. Wzięłam moją torebkę i weszłam z nią do kawiarni, ustawiając się w kolejce.
- Właściwie to planowałam to zrobić, ale będę musiała uprzejmie mu odmówić, ponieważ nie zdobędę ich w tak krótkim czasie - westchnęłam i przesunęłyśmy się w kolejce. Napotkałam wzrokiem Britney, siedzącą z dwoma dziwkami w mojej szkole, Cassie i Kat. Kiedy na mnie spojrzały, Brit bezczelnie się uśmiechnęła i ruszyła w naszą stronę.
- Dziwka na horyzoncie - bąknęła obok mnie Kat, tak, żeby ona to usłyszała i podeszła do kasy, po czym zamówiła standardowo nasze kawy. Po czym uprzejmie odwróciła się do mnie, w momencie, kiedy przede mną stanęła Britney. Katina oparła się o ladę, z błahym uśmiechem na ustach, kiedy moje serce zabiło szybciej. Wiedziałam, że zaraz zacznie temat Bronxu.
- Więc, masz już STD*, bo szybko staniesz się dziwką w takim miejscu, jak Bronx - powiedziała to tak głośno, żeby kilka osób mogło odwrócić się i spojrzeć na mnie, kiedy z jej ust wyszła nazwa zapyziałej dzielnicy. Wywróciłam oczami i lekko zerknęłam na dwie dziwki za nią.
- Oh, tak właściwie, to prędzej złapiesz jakieś weneryki, niż ja... - powiedziałam ironicznie. Katina odwróciła się, by odebrać zamówienia i zapłacić.
- Ponieważ..? - zapytała nieświadoma tego co mam na myśli, Britney, a ja uśmiechnęłam się głupkowato.
- Ponieważ to nie ja obciągam wszystkim, nawet nauczycielom, nie myśl, że nie wiem, suko - splunęłam jej w twarz i wyszłam z kawiarni za Katiną. Trzymała w dłoni moją kawę i ja nawet nie mogłam oddać jej za nią pieniędzy.
- Nienawidzę, że jedna z tych dziwek ma moje imię - warknęła i wsiadła do samochodu. Zaśmiałam się, kiedy odkładałam torbę, której rzeczywiście nie musiałam brać ze sobą. Upiłam łyk mojej cynamonowej mochy, po czym wstawiłam ją na miejsce na kubek.
- Cóż, ciesz się, że to tylko zdrobnienie - mrugnęłam do niej i zapięłam pasy, czego nie zrobiłam gdy wyjeżdżała z mojego osiedla. Posłała mi groźne spojrzenie, a ja wyciągnęłam materiał na egzamin.
- Nie wiem, czy jesteś świadoma, ale jedziemy do szkoły jedynie na jakieś dwie godziny, ponieważ po egzaminie jesteśmy wolni - powiedziała, odjeżdżając spod Starbucksa, a ja zagryzłam wargę. To znaczy, że mam czas pojechać na Bronx i osobiście pogadać z Justinem. Zamrugałam kilka razy, uświadamiając sobie, że ja naprawdę dużo o nim myślę. Westchnęłam.
- Chcesz pojechać ze mną na Bronx? - zapytałam nieświadoma tego co mówię. Kat spojrzała na mnie przez moment.
- Serio? Tak, chcę - westchnęła. Zdziwiłam się tym wesołym tonem, ale jeśli to jest to czego ona chce, to nie będę pytać, ponieważ myślałam, że będzie raczej przerażona i wybije mi to z głowy.
- W porządku, pojedźmy tam od razu po szkole, nie chcę wracać do domu - odparłam i spojrzałam na wszystko co było potrzebne na ten cały egzamin. Było tego nieskończenie wiele i dzięki ci Boże, że w miarę opanowałam to przed wyjazdem na Bronx, ponieważ od tamtego czasu nawet do tego nie zajrzałam. Nie miałam nawet szansy.
- Cóż, mogę zaproponować jedynie, że wpadniesz do mnie i ubierzesz się cieplej, bo naprawdę ma się ochłodzić - powiedziała, zatrzymując się na parkingu szkolnym. Wzruszyłam ramionami, zgadzając się i wysiadłam z auta, nie fatygując się by zabrać torbę, czy telefon. Weszłyśmy do szkoły i udałyśmy się do sali, w której odbyć miał się dzisiejszy egzamin.
~*~
Po egzaminie, tak jak mówiła Katina, zostaliśmy wypuszczeni do domu. Byłam podekscytowana, ponieważ były to ostatnie tygodnie szkoły i nadchodziły wakacje. Wsiadłam do jej samochodu, a ona odjechała w stronę swojej willi. Okej, to jest dziwne, że moi znajomi są tak bogaci jak ja, ale chodzę do szkoły prywatnej, innych ludzi jest trudno znaleźć.
Nie było to daleko, dlatego już po dziesięciu minutach byłyśmy w jej pokoju. Miała w szafie parę spodni, które kiedyś u niej zostawiłam i pożyczyła mi krótką białą bluzkę oraz czarną ramoneskę. Założyłam jeszcze moje conversy i wyszłyśmy z powrotem do jej samochodu. Na podjeździe stał samochód jej mamy, więc zaczekałyśmy chwilę, po czym przywitałam się z panią Qeens uściskiem, a Katina buziakiem w policzek.
- Gdzie się wybieracie? - zapytała mama Katiny, Marise. Spojrzałam niezręcznie na Kat, a ona mrugnęła do mnie.
- Właśnie miałyśmy iść na miasto, by coś zjeść i może potem wybrać się na jakieś małe zakupy. Wrócę późnym popołudniem, mamo, w porządku? - uśmiechnęła się do niej, a ona skinęła głową, po czym posłała mi promienny uśmiech.
- Może wpadniesz na kolację razem z Kat? - zaproponowała, a ja kiwnęłam głową.
- Tylko jeśli moja mama wyrazi zgodę, to z przyjemnością - odparłam, a ona ponownie mnie przytuliła, tak jak Kat, po czym poszła do domu.
- Uh, jak zwykle przesłodzona - westchnęła Kat i wsiadła do samochodu. Zrobiłam to samo i zapięłam pas. Wywróciłam oczami.
- Po prostu uprzejma - wzruszyłam ramionami, ponieważ miała złotą mamę, nawet jeśli miała tylko ją, to jej życie było naprawdę wspaniałe. Mój ojciec najprawdopodobniej miał romans z jej mamą, ale nie dzieliłam się tym z Kat, ponieważ to mogłoby złamać jej serce, moja matka to typowa suka. Siedzi całymi dniami w domu, zarządzając pieniędzmi mojego taty, który jest naprawdę wspaniałym facetem, a moja matka na to nie zasługiwała. Właściwie, to miałam nadzieję, że będę mieć szansę przekonać go do zapłaty za leczenie Jackie.
Katina wyruszyła ramionami i wyjechała z podjazdu jej domu. Ona miała właściwie bliżej do Bronxu, ale postanowiłam poprosić ją jednak by zawiozła mnie na chwile do domu, chciałam spróbować zabrać pieniądze. Kiedy tylko zatrzymała samochód, pobiegłam do domu i weszłam po schodach, na piętro gdzie są nasze sypialnie. Weszłam do pokoju moich rodziców i to co tam zastałam sprawiło, że w moich oczach stanęły łzy, a moje serce połamało się na tysiące kawałków. Jęki i skrzypienie łóżka przyprawiło mnie o ból glowy, a kiedy wydałam z siebie bezradny krzyk, a moja mama i jakaś jej męska dziwka spojrzeli na mnie, zatrzasnęłam drzwi i wybiegłam z domu. Nie ważne, że łzy spływały po moich policzkach, a ja szłam zamroczona do samochodu Katiny. Kiedy usiadłam na miejscu pasażera, zobaczyłam, że moja matka wybiegła w szlafroku za mną.
- Co się... - zaczęła Kat, ale spojrzałam na nią srogo.
- Jedź do Bronxu natychmiast - warknęłam i złapałam za telefon. Katina wyrwała mi go, zanim wybrałam numer ojca i wcisnęła do kieszeni swojej bluzy. Odjechała, zaraz przed tym jak moja mama zapukała do okna z mojej strony.
- Teraz mów mi co się stało, zanim zrobisz coś głupiego - warknęła, kiedy wyjeżdżała na ulice Manhattanu. Wywróciłam oczami.
- Moja matka zdradziła mojego ojca z jakąś męską dziwką. Co za szmata - warknęłam - Tak po prostu zrobiła to w ich spólnym łóżku - dodałam, a łzy na moich policzkach po prostu pojawiały się, przez co zaczęłam się dławić, przez gulę w moim gardle.
- To nie jest to, czego twój tata nie zrobił wcześniej - westchnęła, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. O mój Boże, czy ona i mój ojciec...
- Co masz na myśli? - zapytałam przerażona.
- Wiesz to zabawne, kiedy widzisz faceta w swojej kuchni, kiedy to ojciec twojej przyjaciółki i wiesz, że pieprzył twoją matkę - zaśmiała się, naprawdę się z tego śmiała. A sądziłam, że będzie wściekła. - Ale moja mama jest szczęśliwa, więc jestem mu wdzięczna -wzruszyła ramionami. - I nie mów tego swojemu ojcu na razie, nie będziecie mieli gdzie pójść, jeśli będzie chciał odejść, prawda? - dodała, a ja skinęłam głową.
- Masz rację, poza tym muszę poprosić go o to, by zapłacił za leczenie - wzruszyłam ramionami. Wjechała do Bronxu.
- Dokładnie, przestań się teraz tym przejmować i wytrzyj makijaż spływający z twojej twarzy - dodała, a ja pociągnęłam za to co zo jest przymocowane do dachu i służy przeciwsłonecznie, ale ma też lusterko. Wyjęłam mokre chusteczki z mojej torebki i starłam spływający tusz. Nie przejmowałam się tym, że nie mam żadnego podkładu w tym momencie. Przez chwilą widziałam moją matkę z jakimś kutasem i naprawdę nie chciałam zamartwiać się moim wyglądem.
Wskazałam Kat, gdzie może się zatrzymać i wzięłam od niej telefon, chcąc zadzwonić do Marie. Katina nieufnie dała mi iPhone'a, a ja wybrałam numer.
- Halo? - usłyszałam jej głos i uśmiechnęłam się lekko.
- Hej, Marie, chciałam zapytać czy mogę się z tobą spotkać, poznasz moją przyjaciółkę - zagryzłam wargę, myśląc, że wscieknie się na wieść o Kat. Westchnęła, kiedy do kogoś szeptała, a potem usłyszałam Dereka, który odezwał się, zapewne wcześniej zabierając jej telefon.
- Przyjdź do parku, jest obok boiska, gdzie graliśmy mecz - powiedział i się rozłączył. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam do Kat, żeby iść w umówione miejsce.
Już z daleka zauważyłam grupkę ludzi i Sylvestra na kolanach Justina. Najsłodszy widok świata, nawet jeśli zgrywał twardziela to, Jackie sprawiała, że się troszczył i zyskał w moich oczach. Podeszłyśmy tam i zobaczyłam chłopczyka, który siedział obok Jazmyn, mocno się do niej tuląc. Widać było jego podkrążone oczy, płakał przed chwilą. Przywitałam się ze wszystkimi, a Marie została przy mnie dłużej. Poznałam ją z Kat, tak jak każdego z pozostałych i po kilku minutach było mniej niezręcznie, niż kiedy poznawali swoje imiona.
Kiwnęłam w stronę Justina, chcąc odejść z nim na bok, by porozmawiać. Oddał Sylviego w ramiona Jackie, po czym powoli podszedł w moją stronę. W jego ręku znalazł się już papieros.
- Hej - powiedział, kiedy ruszyliśmy alejką. Był rzeczywiście jedyną osobą, z którą się nie przywitałam. Skinęłam głową.
- Uhm, nie mam pieniędzy na dziś, ponieważ zaistniały pewne... Sprawy - powiedziałam, krzywiąc się na wspomnienie mojej mamy z jakimś facetem. Justin odpalił papierosa, po czym kiwnął głową.
- Płakałaś - powiedział cicho. Oh, zauważył. Wzruszyłam ramionami, nie chcąc nic mówić.
- Oh, to nic - westchnęłam.
- Nie miałem zamiaru, wiedzieć co to, więc serio, nie myśl, że chcę wiedzieć - powiedział, wypuszczając dym. Wyciągnął fajkę w moją stronę i mimo tego że naprawdę nienawidziłam tego zapachu, miałam nadzieję na to, że sprawi mi to przyjemność. Wzięłam papierosa, po czym pociągnęłam trochę, zaciągając się nikotyną. Po tym, jak wczoraj zapaliłam trawkę i zaczęłam się dusić dziś, mogłam to podtrzymać i poczułam się trochę lepiej. Skinęłam w podzięce, oddając fajkę, a potem wróciliśmy. Podeszłam do Jazmyn, która gadała z Kat i miała przy sobie małego, białego chłopca, który naprawdę płakał, przytulony do niej.
- Kto to? - zapytałam, zagryzając wargę, kiedy na mnie spojrzały. Jazmyn uśmiechnęła się do malca, który odwzajemnił to lekko, wciąż mając smutek w oczach.
- To Jaxon - powiedziała, a ja zaczęłam zauważać podobieństwa do Justina i o Boże, co jeśli to jego dziecko? Rozszerzyłam lekko oczy, chcąc o to zapytać, ale Jazmyn mnie uprzedziła. - Nasz brat.
Skinęłam głową, karcąc się za to co pomyślałam. Schyliłam się i uśmiechnęłam do Jaxona.
- Jestem Arianne - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Spojrzał na mnie nieśmiało, po czym uśmiechnął się lekko i wyciągnął w moją stronę ręce. Zaskoczona wzięłam go w ramiona i przytuliłam do siebie. Jazmyn znów zaczęła rozmawiać z Kat, a Jackie zaczęła całować się Justinem, Derek gadał z Marie, a ja zostałam sama z pięcioletnim chłopcem, więc usiadłam na ławce i posadziłam na kolanach Jaxon. - Więc co się stało? - zapytałam cicho, a on zaczął bawić się suwakiem mojej ramoneski.
- Zgubiłem samochodzik w przedszkolu i przez to jestem smutny - nadąsał się, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Na pewno będziesz miał jeszcze tysiące samochodzików, które kupi ci Justin - powiedziałam, a malec się we mnie wtulił.
- Tak bardzo kocham Justina, jest najlepszym bratem świata - wyseplenił z uśmiechem, zauważyłam, że brakuje mu dwóch ząbkow na dole. Uśmiechnęłam się do niego.
Zostałam z Katiną do piątej, po czym we dwie postanowiłyśmy, że musimy wracać. Wymieniłam się numerami z Jackie i Justinem, po czym poszłam z Kat do jej audi. Oczywiście odmówiłam kolacji i kazałam powiedzieć pani Qeens, że moja mama nie pozwoliła mi przyjść. Pożegnałam się z Katiną i poszłam do domu, gdzie spotkało mnie piekło z moją matką.
___
Hej! Nie będę się rozpisywać, ponieważ nie mam pojęcia co napisać. Dlatego proszę tylko o komentarze od każdego, nawet zwykła kropka! ♥
___
Hej! Nie będę się rozpisywać, ponieważ nie mam pojęcia co napisać. Dlatego proszę tylko o komentarze od każdego, nawet zwykła kropka! ♥